środa, 14 października 2015

ROZDZIAŁ 2



            Nieczęsto zdarzało się, by Jasper skazywał jakiegoś śmiertelnika na naprawdę okrutny koniec. By napełniał chorobami rozwijającymi się tak szybko, że nie było już szczęśliwych dni, a jedynie te przepełnione bólem i nieuchronnie przybliżające do śmierci. To wzbudziło w Dione ciekawość i sprawiło, że jeszcze tego samego dnia postanowiła poznać niejakiego Davida. Pospiesznie ubrała się w to, co akurat miała pod ręką. Potem pozostało już tylko skupić się na krótką chwilę, by odnaleźć duszę chłopaka wśród wszystkich innych.
            Od razu dostrzegła pulsującą życiową energię. Na razie była jeszcze biała, jasna i niewinna, ale powoli zaciskały się na niej zielone macki. David najwyraźniej znajdował się na dziedzińcu szkoły. Dione bardzo nie lubiła tego koszmarnego budynku, jak trafnie zauważył wcześniej Jasper, a stawienie się na trawniku tuż przed nim wcale nie wydawało się lepsze.
            Perspektywa poznania kolejnej ofiary okazała się jednak na tyle kusząca, że Dione niemal od razu szaleńczym biegiem przemierzyła ulice Nowego Jorku. Pragnęła poznać chorego chłopaka, bo póki co wiedziała o nim stosunkowo niewiele. Jasper zdradził jedynie, że niejaki David Wardrick ma osiemnaście lat. Był więc w wieku Dione, przynajmniej teoretycznie. Śmierć bowiem zachowała umysł nastolatki, co, podobnie jak jej wygląd, miało nigdy się nie zmienić.
            Zlokalizowała chłopaka od razu. Siedział na schodach wejściowych razem z kolegami i głośno się z czegoś śmiał. Towarzyszyły mu dwie dziewczyny, wyraźnie zabiegające o jego względy. Dione nie mogła nie zauważyć, że inne przechodzące obok Davida nastolatki również zerkały na niego z zainteresowaniem. Co takiego miał w sobie ten chłopak? Śmierć przez chwilę się nad tym zastanawiała, mrużąc ze skupieniem czarne oczy. Potem spojrzała na chłopaka inaczej. Już nie jak na życiową energię, ale jak na zwykłego człowieka.
            Wtedy zrozumiała. David Wardrick, kimkolwiek właściwie był, został obdarzony urodą. Nie mógł się oczywiście równać z oszałamiającym pięknem Jaspera, ale jak na człowieka prezentował się naprawdę dobrze.
            Włosy Davida stanowiły przeplatankę rozmaitych odcieni blond, jednak były nieco ciemniejsze niż loki Dione. Fryzura przypominała uczesanie Jaspera z niemal identyczną przydługą grzywką opadającą na niebieskie oczy. Trudno było porównywać intensywność tego koloru do niespotykanych barw, które Dione dostrzegała w spojrzeniu Jaspera. David miał oczy całkiem zwyczajne, pospolicie niebieskie, jednak nieskażone nawet najmniejszą nutą szarości. Uwagę przyciągały więc bardziej przystojne rysy twarzy, prosty nos, a także umięśniona sylwetkę i markowe ubrania. Ciemne i z pewnością drogie okulary, którymi chłopak właśnie zasłonił oczy, tylko potęgowały wrażenie wizerunku bogatego i rozpieszczonego chłopca. Dione uniosła brew. A więc miała przed oczami chłopaka z wyższych sfer. Na dziedzińcu sprawiał wrażenie pana całej szkoły. Bardzo prawdopodobne, że właśnie dlatego Jasper tak bardzo znienawidził tego śmiertelnika. Anioł zarazy nie tolerował ludzi, którzy uważali się za lepszych, bo to on sam, Jasper, był w swoim przekonaniu jedyną tak naprawdę ważną istotą.
            Zapatrzony w siebie David zdecydowanie mógł przysparzać więcej kłopotów niż rozrywki. Rozkochiwanie w sobie pustych, zarozumiałych chłopców nie należało do szczególnie przyjemnych zajęć. Szkoda było zachodu, poza tym śmierć ze swoim wysokim mniemaniem o sobie nie potrafiła długo wytrzymać w towarzystwie innych egoistów. Postanowiła więc jak najszybciej zakończyć ludzkie życie Wardricka. Chciała podejść do chłopaka i od razu pocałować go w policzek. Umarłby szybko, a lekarze odkryliby rzadki przypadek, w którym nowotwór zabił, nim ktokolwiek zdołał go wykryć. Kolejna medyczna zagadka…
            Działanie pod wpływem impulsu ma jednak pewną wadę – przez zwykłą nieuwagę łatwo popełnić błąd. Dione nie była osobą, która często takowe błędy popełniała. Niestety, czasem się jej to zdarzało. Krocząc dumnie w stronę chłopaka, który akurat wstał, była tak pewna siebie, że postanowiła się odezwać.
            – Och, to ty jesteś David Wardrick.
Sprawdziła jego myśli. Na chwilę nieznacznie zmrużyła oczy, ale miała nadzieję, że tego nie zauważył. Dostanie się do jego umysłu okazało się trudniejsze, niż oczekiwała.
            Ale zabójcza dziewczyna.
            Chłopak podniósł się ze schodów i stanął naprzeciw Dione. Była zadowolona z wrażenia, jakie na nim wywarła. Każdy doceniał urodę śmierci, jednak kiedy czarnooka odczytywała ludzkie myśli, czuła się wprost doskonale. Cała sytuacja tylko wzmocniła jej pewność siebie. Stała już bardzo blisko chłopaka i  spoglądała na niego z uwodzicielskim uśmiechem. David zdjął ciemne okulary  i również się uśmiechał.  Dione po raz kolejny pomyślała, że jest naprawdę przystojny.
            –  Kiedy tylko cię zobaczyłam, pomyślałam, że jesteś boski. Dlatego…
            Chłopak był wysoki, więc, żeby go pocałować, musiała zadrzeć głowę. W niebieskich oczach dostrzegła podziw dla swojej urody, chociaż tym razem nie prezentowała się tak doskonale jak zwykle. Wszystko dlatego, że przed wyjściem wcisnęła na siebie męską koszulkę i poszarpane spodnie. Wychodząc z domu nie myślała o wyglądzie, a jedynie o tym, by jak najszybciej ujrzeć swoją nową ofiarę, rozrywkę na najbliższe kilka tygodni. Nawet przez myśl jej nie przeszło, żeby się chociaż uczesać, czy nałożyć podkład. Musiała jak najszybciej wrócić do apartamentu i to zmienić, wystarczyło tylko pocałować chłopaka. Nachyliła się i złożyła usta do lekkiego pocałunku.
            Została jednak powstrzymana. David cofnął się o krok i przytrzymał Dione za nadgarstki, lekko unosząc brew. Czarnooka została obdarzona nieludzką siłą i w każdej chwili mogła jednym szarpnięciem się uwolnić, a potem przyszpilić chłopaka do ściany i zakończyć to, co zaczęła. Nie chciała jednak robić widowiska. Wokół znajdowało się zbyt dużo osób, by Dione mogła sobie na coś takiego pozwolić. Przewróciła więc tylko oczami. Równie dobrze mogła spokojnie odejść i odwiedzić Davida w nocy, a tam uśmiercić bez świadków.
            – Nie tak szybko, kochanie. Może i jest z ciebie całkiem niezła laska, ale sądząc po twoim ubiorze, nie pochodzisz z wyższych sfer. A ja nie całuje się z przeciętnymi.
            W Dione aż coś zawrzało. Nędzny śmiertelnik śmiał twierdzić, że śmierć jest osobą niszową, tylko dlatego, że miała na sobie męską bluzkę?! Gdyby David widział jej apartament, a także ogromną szafę z markowymi ubraniami, gdyby wiedział ile pieniędzy Dione ma na swoim koncie w banku!
            – Uważasz, że jestem z niższych sfer? –  prychnęła z pogardą. – Nic o mnie nie wiesz.
            – Mam oczy, to wystarczy – uśmiechnął się drwiąco.
            Dione z trudem stłumiła krzyk wściekłości. David najwyraźniej uważał się za najmądrzejszą osobę na świecie. Miała ochotę rzucić się na niego, torturować długo i okrutnie, ale nie mogła tego zrobić przy tylu świadkach. Zdecydowała się więc zaczekać i złożyć temu nędznemu śmiertelnikowi nocną wizytę. Wtedy, wśród krzyków bólu, przyznałby wreszcie, że śmierć jest najbardziej szykowną istotą na świecie.
             – Jestem dla ciebie po prostu za dobry  – dodał David, wyrywając śmierć z zamyślenia.
            Uśmiech zniknął z idealnej twarzy, a czarne oczy zabłysły złowrogo. Chłopak chyba tego nie zauważył, bo nadal uśmiechał się z wyższością. Dione w środku aż wrzała. Jak ten marny człowiek, którego w każdej chwili mogła zrównać z ziemią, śmiał twierdzić, że jest dla niej za dobry?! To on nie dorastał do pięt istocie, której uroda przyćmiewała nawet blask słońca! Czarnooka zacisnęła zęby. Porzuciła plan złożenia nocnej wizyty w domu chłopaka. Postanowiła zapisać się do jego szkoły, na jak największą liczbę zajęć, na które i on uczęszczał, a potem  pokazać mu, że jest od niego lepsza, sprawić, by zapragnął jej tak, jak nie pragnął jeszcze nikogo. Chciała, by David myślał o niej bez przerwy, jednocześnie czując, że nie jest wart choć jednego jej spojrzenia. By w nocy śnił tylko o niej i desperacko pragnął, by go polubiła. By chłonął z uwagą każde jej słowo, a jego pragnienie stało się niemal obsesyjne. I dopiero wtedy zamierzała go zabić, żeby zrozumiał, że to ona ma przewagę, że miała ją od samego początku. I, co najważniejsze, żeby ten zadufany w sobie chłopak nauczył się, że Dione się nie krytykuje. Bo w wyglądzie śmierci nie dało się dostrzec nic, co nie byłoby wprost idealne, a ośmiocyfrowa kwota na jej koncie w banku nie powinna wzbudzać wątpliwości co do pochodzenia z wyższych sfer.
             – Jeszcze zobaczymy, skarbie – powiedziała tonem tak zimnym, że wszyscy niemal odczuli gwałtowny spadek temperatury. Potem, nie patrząc już na tłum gapiów i nędznego Wardricka, odwróciła się.
            Nieznacznie uniosła kąciki ust, gdy usłyszała gwizdy kolegów Davida i pomruki uznania. Teraz jedynym celem śmierci stało się zdobycie popularności w szkole, a może i całym mieście, ale przede wszystkim sprawienie, by David uznał ją za jedyną wartą poświęcenia uwagi dziewczynę na Ziemi.
            Najpierw jednak Dione musiała udać się do Jaspera, żeby poprosić o załatwienie potrzebnych dokumentów. Niechętnie myślała o kolejnym spotkaniu, tym bardziej, że wymagało to odwiedzenia zielonookiego w jego domu. Żeby mieć to jak najszybciej za sobą, ruszyła wprost pod drzwi apartamentu anioła zarazy.
            Otworzył je dopiero dziesięć minut po tym, jak zapukała. Grzebała akurat nerwowo w torebce, usiłując znaleźć komórkę, aby do niego zadzwonić i zapytać dlaczego nie chce jej wpuścić. Mogłaby spróbować dostać się do jego umysłu i porozumieć telepatycznie, ale wiedziała, że nie ma co próbować. O ile ona blokowała dostęp do swoich myśli tylko, gdy wiedziała, że Jasper próbuje je odczytać, jego umysł zawsze pozostawał nieprzenikniony. Dione nie rozumiała, jak chłopak to robi. Wydawało się, że to nie kosztuje go choćby odrobiny wysiłku. Ona po chwili traciła już mnóstwo energii, Jasper tymczasem zachowywał się, jakby podtrzymywanie muru chroniącego umysł było czymś tak naturalnym, jak oddychanie.
            Gdy drzwi się otworzyły, Dione spojrzała na Jaspera. Jak zawsze popełniała ten sam błąd.
            Jasnozielona łąka, nad którą roztaczała się zielona kopuła nieba. Tuż nad głową świeciło przepiękne słońce wyglądające jak ogromny awenturyn, a zielona trawa muskała nagie łydki śmierci. Dziewczyna patrzyła z podziwem na malachitowe kwiaty i wdychała powietrze w niewytłumaczalny sposób przepełnione zielenią. Podziwiała majaczące na horyzoncie szmaragdowe szczyty tajemniczych i zarazem pięknych gór, wsłuchując się w jakąś cudowną, zieloną piosenkę, niesioną przez powiew wiatru. Pomimo tego, że cały świat skąpany był w zieleni, wypełniało go tyle odcieni tego koloru, że zdawał się tak barwny jak tęcza. Dione westchnęła, gdy przygalopował do niej oliwkowy jednorożec o pięknych oczach w kolorze wiosennej zieleni.
            Chwilę potem urok oczu Jaspera przestał działać na dziewczynę i znów znajdowała się w na progu jego apartamentu z otwartą torebką przerzuconą przez ramię. Zobaczyła, że zielony anioł uśmiecha się z satysfakcją. Odepchnęła go i bez słowa weszła do mieszkania, rzucając na szklany stół torebkę i siadając na kremowej, skórzanej kanapie. Rozłożyła się wygodnie, przy okazji brudząc obicie butami. Nawet przez myśl nie przeszło jej, by je zdjąć, kiedy położyła stopy na oparciu niezwykle drogiego mebla.
            Jasper spojrzał z poirytowaniem na brudną kanapę, a Dione poczuła satysfakcję. Uwielbiała denerwować anioła zarazy, tak samo jak on uwielbiał denerwować ją. Musiała tylko uważać, żeby nie przesadzić. Zielonooki w furii bywał bardzo niebezpieczny chociaż, na szczęście, Dione rzadko miała okazję, by się o tym przekonać.
            Sięgnęła po butelkę wina, która stała na stole. Wina zabranego z jej domu, jak zauważyła. Z satysfakcją spostrzegła, że jeszcze trochę go zostało, a potem, nie zaprzątając sobie głowy proszeniem o kieliszek, upiła spory łyk prosto z gwintu. Przymknęła oczy, gdy wino powoli spłynęło przez gardło, napełniając ją cudownym uczuciem.
             – Czemu zawdzięczam tę przyjemną wizytę? – zapytał Jasper, ku niezadowoleniu Dione zabierając jej butelkę.
            – Potrzebuję fałszywych dokumentów – odpowiedziała, nadąsana jak małe dziecko, któremu właśnie odebrano zabawkę i zaczęła uważnie oglądać swoje paznokcie.
            Jasper spojrzał na nią z nagłym zainteresowaniem i usiadł na fotelu naprzeciw niej. W jego oczach pojawił się błysk. Pewnie spodziewał się jakichś sensacji.
            – Jakiego rodzaju dokumentów?
            – Wszystkich, które są potrzebne, by zapisać się do szkoły. Wymyśl co chcesz, byle wcześniejsze miejsca, w których rzekomo się uczyłam, były na wysokim poziomie. I najlepiej prywatne. Aha, no i postaraj się załatwić te dokumenty jak najszybciej.
            Jasper najwyraźniej nadal niczego nie rozumiał, bo utkwił w Dione spojrzenie swoich hipnotyzujących oczu. Spojrzała w nie odważnie, tym razem przygotowana, by nie dać się wciągnąć do zielonego świata swojej wyobraźni. Nie mogła jednak nie pomyśleć o tym, że każdy kto widział oczy Jaspera, musiał je uznać, za niezwykle starannie wykonane szkła kontaktowe. Naturalnie bowiem nie da się urodzić z takimi tęczówkami. Chociaż, jakby się zastanowić, o niej pewni myśleli to samo. Czarne oczy są równie nierealne jak zbyt intensywnie zielone.
            – Zamierzasz zapisać się do szkoły? Przecież byłaś już w kilku. No i ukończyłaś Harvard, i Yale, po co ci zwykłe nowojorskie liceum?
            –  Ponieważ chodzi tam David, który dzisiaj oznajmił mi, że jestem z niższych sfer społecznych, moja uroda mieści się w normach, ubieram się koszmarnie i że jestem zbyt nędzną sztuką dla kogoś takiego jak on. Aha, no i jeszcze podobno nawet nie zasługuję na wielki zaszczyt, jakim jest pocałowanie boskiego Wardricka w policzek.
            – Dlatego właśnie zamiast zabić go w nocy, postanowiłaś udowodnić, że kompletnie się myli, a dopiero potem odebrać mu życie, tak? I jesteś gotowa w tym celu nawet znów męczyć się w szkole i marnować czas na odrabianie zadań domowych? – zapytał Jasper z niedowierzaniem.       
            Dione machnęła ręką i spojrzała na zarazę z pogardą. Nic nie rozumiał. Żaden przemądrzały śmiertelnik nie miał prawa odnosić się do śmierci tak, jak zrobił to zarozumiały Wardrick. Wiedziała na pewno, że Davida czeka bardzo powolna i bolesna śmierć, aby odpokutował za znieważenie czarnego anioła.
            – Chociaż muszę ci powiedzieć, że dzisiaj naprawdę nie prezentujesz się za dobrze. W co ty się tak właściwie ubrałaś? Jakaś stara męska koszulka i postrzępione spodnie, które ledwie spod niej wystają. A do tego markowa torebka i drogie buty… Wyglądasz co najmniej głupio.
            Dione straciła nad sobą panowanie. Zacisnęła pięści i powaliła Jaspera na ziemię. Chwilę później przemieszczali się po całym pokoju z szybkością światła, do czego zdolne były jedynie mroczne anioły. Dione za wszelką cenę próbowała uderzyć zarazę, a on blokował jej ruchy, nawet nie próbując zadawać ciosów. Nigdy nie podniósł ręki na Dione, obojętnie ile razy ona sama próbowała uderzyć go jak najmocniej. Po prostu odpierał jej ataki i czekał, aż dziewczyna się uspokoi. Ale tym razem to nie miało nastąpić szybko. Śmierć ze wściekłością uderzała rękami i nogami, mając nadzieję, że choć raz refleks Jaspera go zawiedzie. Chłopak nie wyglądał jednak na ani trochę zmęczonego. W pewnej chwili po prostu przygwoździł dziewczynę do podłogi, zamykając jej ręce w stalowym uścisku i unieruchamiając nogi. Jego twarz znalazła się niezwykle blisko twarzy Dione. Teraz dziewczyna jeszcze dokładniej widziała każdy odcień zieleni w oczach Jaspera. Mierzyła go morderczym, czarnym spojrzeniem.
            – Uspokój się, Dione – powiedział bez cienia złości, nadal ją unieruchamiając. Zauważyła lekki ironiczny uśmieszek, który Jasper starał się ukryć.
            – Pomożesz mi, zamiast mnie obrażać, czy mam znaleźć kogoś innego, kto podrobi te dokumenty? – zapytała, piorunując go wzrokiem. Denerwowało ją, że miała za mało siły, by go pokonać. W dodatku nie mogła się ruszyć, póki on nie postanowi jej na to pozwolić.
            Teraz anioł zarazy nie ukrywał już uśmiechu. To był typowy, kpiący uśmieszek, który Dione tak często widywała na twarzy Jaspera. Chłopak puścił jej ręce i usiadł  z powrotem na fotelu, przyglądając się, jak dziewczyna rozmasowuje nadgarstki i poprawia włosy, których i tak przed wyjściem zapomniała uczesać.
             – A czy zdarzyło się, żebym kiedykolwiek ci nie pomógł? – odpowiedział pytaniem. Przez chwilę Dione milczała. Rzeczywiście, Jasper zawsze jej pomagał. Śmierć chciała w jakiś sposób poniżyć zielonookiego, podważyć jego słowa, dowieść, że nie ma racji, ale nie mogła. – Jutro przyniosę te dokumenty – powiedział, kiedy nie odpowiedziała na jego pytanie, tylko dumnie podniosła się z ziemi i chwyciła torebkę. – Rozumiem, że chcesz mieć osiemnaście lat, żeby móc chodzić na wspólne zajęcia z tym chłopakiem, tak?
            Pewnie nazwał Davida „tym chłopakiem” bo nie pamiętał już jego imienia. Dione nawet się nie zdziwiła. Jasper zapamiętywał tylko tych, których uważał za wartych uwagi. A to zdarzało się bardzo rzadko. Większość ludzi była dla niego jedynie osobami, które raz na jakiś czas musi spotkać grypa albo jakaś inna choroba. Śmierć pewnie też szybko zapomniałaby, jak jej najnowsza ofiara ma na imię gdyby nie to, że David ją obraził.
            – A jak myślisz, zapisuję się do tej szkoły, żeby posiedzieć na zajęciach jako siedemnastolatka? – zapytała tonem pełnym pogardy i przekonania, że Jasper jest największym idiotą, jakiego miała okazję spotkać. Potem bez słowa wyszła z jego apartamentu, głośno trzaskając drzwiami.

            Następnego dnia dokumenty zgodnie z obietnicą leżały na nocnym stoliku Dione. Dziewczyna nie była zadowolona. To oznaczało to, że Jasper włamał się do apartamentu, a dodatkowo udało się mu zrobić to tak, by nie wyczuły go jej nadludzkie zmysły. Spała spokojnie, kiedy on kręcił się po mieszkaniu. Postanowiła jak najszybciej wymienić zamki, chociaż miała niemal całkowitą pewność, że to i tak w niczym nie pomoże. Złość czarnookiej trochę osłabła, gdy zauważyła małą karteczkę z informacja, że wszystko jest załatwione. Mogła już tego samego dnia zacząć chodzić do szkoły, wystarczyło przynieść dokumenty.
            Na szczęście było na tyle wcześnie, aby mogła dokładnie się przygotować na spotkanie z Davidem i jego zarozumiałymi znajomymi. Wzięła bardzo długą kąpiel, potem starannie układała jasne loki godne każdego anioła, podkreśliła oczy czarną kredką i tuszem do rzęs, nadała ustom lekkiego połysku, a następnie założyła najdoskonalszą i najdroższą sukienkę jaką udało jej się znaleźć. Czarną, niezwykle obcisłą, na cienkich ramiączkach, z głębokim dekoltem, sięgającą zaledwie do połowy ud. Całości dopełniały czarne zamszowe buty na koturnach, w jakich ostatnio jedna z najlepszych modelek przechadzała się po wybiegu. Na rękę Dione założyła kilka cienkich bransoletek z prawdziwego złota. Droga biżuteria pięknie komponowała się z wysadzanym diamentami wisiorkiem na złotym łańcuszku. Na koniec czarnooka zarzuciła na siebie kaszmirowy sweterek, oczywiście również czarny, a oczy zasłoniła niezwykle modnymi okularami słonecznymi, które sporo kosztowały. Uśmiechnęła się do lustra po raz ostatni przed wyjściem. W przeciwieństwie do poprzedniego dnia, odbicie ukazywało dziewczynę, której wygląd wprost oszałamiał. Teraz zdecydowanie każdy, kto zobaczył Dione, musiał ją uznać za najpiękniejszą dziewczynę na Ziemi, tak piękną, że aż trudno było uwierzyć w jej istnienie.


            Śmierć prychnęła, gdy zobaczyła na szkolnym parkingu jaguara, o którego z dumą opierał się David, rozmawiając ze swoimi kolegami i obejmując dwie dziewczyny, które śmiały się, chcąc mu za wszelką cenę zaimponować. Czarnooka wyceniła samochód na około sto tysięcy dolarów. Pewnie zarozumiały Wardrick uważał się za pana całego Nowego Jorku, wierząc, że jest najbogatszym nastolatkiem i z takim samochodem cały świat leży u jego stóp.
            Z piskiem opon zaparkowała sprawnie tuż obok niebieskiego jaguara. David zaniemówił i razem z kolegami wpatrywał się w czarne porsche carrera. Dziewczyna uśmiechnęła się, widząc szok malujący się na twarzach wszystkich zebranych. Samochód był wart każdego wydanego dolara. Nawet David, który udawał zupełnie obojętnego, nie mógł ukryć błysku w oku.
             Potem Dione stanęła na parkingu, a wtedy już zupełnie wszyscy zamilkli. Przestali nawet komentować zalety jej samochodu. Śmierć z uśmiechem odczytywała myśli pobliskich osób. Wszyscy podziwiali jej piękno, doskonałość w każdym calu. Chłopcy zastanawiali się czy byliby w stanie przegapić kogoś tak zniewalającego na ulicy, dziewczyny natomiast próbowały doszukać się choćby najmniejszej wady w wyglądzie czarnookiej. Niektórzy chcieli to piękno opisać słowami, ale nie znaleźli odpowiednich. Podziwiali Dione, a ona uśmiechała się promiennie, kiedy odczytywała ich myśli. Dopiero na końcu skupiła się na Davidzie.
            No dobra, może jednak jest bogata. To dobrze, bo wygląda nieziemsko, więc warto by było się z nią umówić. Wywarłbym niezłe wrażenie na znajomych. Ale szkoda dla niej takiego samochodu. Ja zrobiłbym z niego lepszy użytek.
            Dione ledwie powstrzymała się przed lekceważącym prychnięciem. W końcu nikt nic nie mówił i taka reakcja na pewno wszystkich by zdziwiła. Jeszcze gotowi by byli pomyśleć, że dziewczyna o nieziemskiej urodzie jest wariatką. Śmierć pośpiesznie zacisnęła usta, by nie wydać z siebie żadnego odgłosu. David był niezwykle denerwującym, aroganckim chłopakiem, choć sam uważał się za najzabawniejszego, najlepszego we wszystkim, najbogatszego, najbardziej lubianego i najprzystojniejszego nastolatka w mieście. Dione nie mogła się zgodzić z żadnym jego stwierdzeniem. Najwyżej z tym co do wyglądu, ale tylko wtedy, jeśli wykluczyłaby Jaspera, przy którym zarozumiały Wardrick prezentowałby się doprawdy żałośnie.
            – Cześć David – Dione uśmiechnęła się szeroko, nie próbując nawet ukryć satysfakcji i poczucia wyższości.
             Chłopak wyglądał na zdezorientowanego. Chyba już dawno nie zdarzyło się, by ktokolwiek czuł się lepszy od niego i w dodatku jawnie to okazywał. Po chwili David obdarzył dziewczynę zniewalającym uśmiechem.
            –  Widzę, że każdy w tym mieście zna moje imię. Nawet ci, którzy dopiero przyszli do naszej szkoły.
            – Oj, nie łudź się. Dyrektorka pokazała mi ciebie przez okno, kiedy byłam tu wczoraj w sprawie przeniesienia. Powiedziała, że nazywasz się David Wardrick i chętnie oprowadzisz mnie po szkole – posłała mu szeroki i niezwykle sztuczny uśmiech. Jeden z kolegów Davida głupio się uśmiechnął, ale spoważniał od razu, gdy chłopak na niego spojrzał.
             – A teraz wybacz, ale muszę zanieść resztę papierów do sekretariatu. Aha, no i nie kłopocz się z tym oprowadzaniem. Doskonale radzę sobie sama – dodała na zakończenie i ruszyła, kręcąc biodrami. Odprowadziły ją pełne podziwu spojrzenia.
            Dione częściowo już pokazała temu zarozumiałemu, nic niewartemu śmiertelnikowi, że jest od niego w każdej kwestii lepsza. Ale z jakiegoś powodu on i wszyscy ci jego znajomi nie chcieli się do tego przyznać. Podziwiali jej samochód, podziwiali jej urodę, ale wcale nie uważali się za gorszych. Wyczytała to z ich myśli.
            Jedno wiedziała na pewno – niedługo wszyscy zmienią zdanie. Na razie najważniejsze było, aby donieść brakujące dokumenty i udać się na lekcje. Dione miała zamiar dostać się do grona najpopularniejszych osób w szkole. Obawiała się, że mimo swojej urody i markowych ubrań to może wcale nie być takie łatwe. Z tego, co zdążyła zauważyć, w szkole pełno było zapatrzonych w siebie bogatych nastolatków, którzy dostawali wszystko, o co poprosili rodziców. W końcu była to placówka prywatna, z wysokimi czesnymi, choć nie wiadomo, czy adekwatnymi do poziomu nauczania. Niemal każdy z uczniów wierzył, że jest wyjątkowy i lepszy od innych. Szkolna elita musiała być więc skupiskiem najlepszych z najlepszych, przynajmniej w ich własnym mniemaniu. Ale to wcale nie stanowiło dla Dione przeszkody. Zawsze potrafiła dopiąć swego.
            Zapięła sweter, by zakryć dekolt i obciągnęła czarną sukienkę, a potem odgarnęła włosy, dzięki czemu prezentowała się jeszcze bardziej niewinnie. Dopiero wtedy zapukała do drzwi gabinetu dyrektorki, a po chwili weszła do środka z miną pilnej uczennicy. Udawanie zawsze dobrze jej wychodziło. W końcu już od kilkuset lat przekonywała ludzi, że mogą jej zaufać, zaprzyjaźniała sięz nimi, a niedługo potem zabijała.
             Dyrektorka była chudą kobietą po czterdziestce. Ubiór miała raczej przeciętny: całkiem zwyczajna, czarna sukienka dobrej jakości, a do tego delikatna złota bransoletka. Włosy upięła w wysoki kok, a na nos założyła okulary z grubymi, czarnymi oprawkami. Na widok Dione uśmiechnęła się przyjaźnie, chociaż jej oczy zdradzały zmęczenie.
            – Dzień dobry. Jestem Dione Madden. Przyniosłam resztę dokumentów – czarnooka posłała kobiecie uśmiech pełen sympatii.
            – Dyrektorka Lisa Howard. Dziękuję ci bardzo, Dione. Tu masz rozpiskę zajęć. Może wyznaczę jakiegoś ucznia, żeby cię oprowadził…
            – To nie będzie konieczne. David Wardrick zgłosił się na ochotnika.
             Dyrektorka wyglądała na bardzo zdziwioną. Chyba nawet nauczyciele wiedzieli, że to David wraz ze znajomymi rządził całą szkołą i raczej nie miałby ochoty na oprowadzanie po szkole jakiejś przeciętnej uczennicy. Z tym, że Dione nie była przeciętna. Zdecydowanie nie.
            – Powiedz mi jeszcze, jak ci się podoba nasza szkoła? – zapytała dyrektorka, kiedy Dione już szykowała się do wyjścia. Dziewczyna przywołała na twarz uśmiech i miała nadzieję, że nie wyglądał ani trochę sztucznie. Nienawidziła prywatnych szkół, w których wszyscy byli wpatrzeni w czubek własnego nosa, a już najbardziej szkół jak ta, do której uczęszczały dzieci najbogatszych nowojorczyków, wywyższające się ponad wszystkich. W dodatku budynek wyglądał okropnie. Choć mury prezentowały się dostojnie i miały w sobie jakieś starodawne piękno, Dione nie podobał się zapach korytarzy i przeszywający chłód bijący od ścian.
            – Nauczyciele sprawiają wrażenie miłych, tak samo uczniowie. Już poznałam kilka osób, które są sympatyczne, szczególnie David, który stara się mi pomóc w odnalezieniu się w nowej szkole. No i muszę powiedzieć, że budynek jest przepiękny.
            – Och, miło mi słyszeć, że ci się tu podoba, Dione. A teraz lepiej idź na lekcje, bo jeszcze się spóźnisz.
            – Dziękuję – uśmiechnęła się w odpowiedzi. – Do widzenia.
            Kiedy tylko zamknęła za sobą drzwi, uśmiech zniknął z jej idealnej twarzy. Przewróciła oczami. Dyrektorka bez problemu uwierzyła we wszystkie kłamstwa. To było takie nudne. Ostatnio w życiu Dione nie działo się już nic ciekawego.
            Będę musiała wkrótce się przeprowadzić. Może do do Hollywood. Zawsze byłam dobrą aktorką, teraz mogłabym wykorzystać talent do stania się bogatą gwiazdą. A może zostanę modelką… W tym też byłabym dobra – rozmarzyła się Dione.
            Dzwonek wyrwał ją z zamyślenia. Spojrzała na kartkę, na której widniała rozpiska zajęć. Pierwsza była lekcja angielskiego, tak samo nudna jak cała reszta. Dziewczyna miała całe stulecia na poznawanie gramatyki, wzbogacanie słownictwa i analizę różnych wierszy. Przecież osobiście znała niektórych sławnych poetów! Przez chwilę zastanawiała się, czy chęć zemsty na Davidzie była warta spędzania tyle czasu w szkole, słuchania nudnych wykładów…
            Wszelkie wątpliwości zniknęły, gdy tylko dostrzegła Davida dumnie kroczącego korytarzem. Nie mogła powstrzymać się od pogardliwego prychnięcia, gdy zauważyła, jak niektóre dziewczyny przyglądają się Wardrickowi z tęsknotą. Co wszyscy widzieli w tym chłopaku? I jak on śmiał nadal patrzeć z wyższością nawet na nią, na Dione!?
            Śmierć z powrotem rozpięła sweter, pozwoliła lekko podwinąć się niezwykle obcisłej czarnej sukience i ruszyła korytarzem z dumnie uniesioną głową. Uśmiechnęła się, kiedy tylko poczuła pełne podziwu spojrzenia. Żeby jeszcze bardziej poprawić sobie humor, który zdołał zniszczyć ten nędzny śmiertelnik, postanowiła wejść do kilku umysłów.
            Muszę zdobyć jej numer.
            Co to za dziewczyna? Teraz nie mam żadnych szans u Davida, żadna z nas nie ma jeśli ona tylko postanowi go zdobyć… Na pewno będzie chciała, przecież to David!
            Ta dziewczyna jest boska. Czy ona ma w ogóle jakieś niedoskonałości…?
               
            David rozmawiał właśnie ze swoimi kolegami, kiedy pojawiła się ona – dziewczyna o zabójczej urodzie. Właściwie to David zastanawiał się jak to możliwe, że ktoś może być aż tak piękny. Patrząc w jej czarne oczy, zapomniał o swoich śmiejących się kolegach, a nawet o dwóch dziewczynach, które obejmował. Zamiast tego poczuł, jakby znalazł się w jakimś innym świecie, gdzie wszystko było czarne, a zarazem nieziemsko piękne. Nie rozumiał, co się z nim działo. Jeszcze nikt nigdy nie miał na niego takiego wpływu. Zawsze uważał, że na wszystko zasłużył dzięki majątkowi, popularności i przystojnej twarzy. Ale  żadna dziewczyna nie mogła dorównać tej, która właśnie podążała korytarzem w jego kierunku. Dopiero po chwili Davidowi udało się spojrzeć na piękną twarz z wyrazem pozornego zobojętnienia. Starał się, by nikt nie zauważył, że jest pod wielkim wrażeniem nieziemskiej figury i równie perfekcyjnej twarzy. Gdyby znajomi wiedzieli, że patrzy na kogokolwiek z podziwem, pewnie by go wyśmiali. Po chwili chłopak zaśmiał się sam z siebie. To była tylko chwila słabości. Przecież to kolejna zwyczajna panienka, która może, ale tylko może, dostąpi zaszczytu bycia jego dziewczyną przez kilka dni. A potem spędzi wiele nocy, płacząc w poduszkę i myśląc o tym, że zerwali tylko i wyłącznie z jej winy. Był pewien, że czarnooka już go podziwiała i pragnęła poznać lepiej. Dlatego poczuł zdziwienie, kiedy minęła go w korytarzu, nie zaszczyciwszy nawet jednym spojrzeniem i tym samym urażając jego dumę.
               
            Dione była z siebie bardzo zadowolona, kiedy wyczuła irytację i zdziwienie Davida zaraz po tym, jak przeszła tuż obok, nie wykazując żadnego zainteresowania. Ale czego on się niby spodziewał, że rzuci się mu do stóp i zacznie błagać o uwagę? Poczuła się jednak jeszcze lepiej, kiedy kilku oczarowanych jej urodą i widocznym bogactwem chłopaków zechciało oprowadzić ją po szkolę. Przyjęła pomoc wszystkich, z zadowoleniem obserwując, jak próbują wtrącić przynajmniej jedno słowo, zdobyć choć trochę jej uwagi. Dione czuła, jak podążająca korytarzem grupa przyciąga coraz więcej spojrzeń. Czuła się, jakby już była na czele szkolnej elity i właśnie w całej swojej łaskawości pozwoliła kilku przeciętnym chłopakom spędzić w swoim towarzystwie parę minut.
Uśmiechnęła się z satysfakcją. Szło jej coraz lepiej, zdobywała sympatię wśród uczniów, a dostanie się do grona najpopularniejszych było kwestią zaledwie kilku dni. Miała zamiar rozegrać wszystko tak, żeby to David zabiegał o jej uwagę i proponował, by poznała jego bogatych i równie próżnych znajomych. A ona miała przez chwilę się zastanawiać, a potem łaskawie przyjąć tę propozycję. O tak, to była doskonała wizja przyszłości…

***

 No cóż, jak widać Dione trafiła na swój męski odpowiednik.
Ten rozdział ocieka bogactwem, poczuciem wyższości itp. Dione trafiła do środowiska, do którego w pewnym sensie pasuje. Jak widać jest rozpieszczona do granic możliwości i nie przejmuje się niczym i nikim. No może poza sobą. Trudno jej będzie się dogadać z ludźmi podobnymi do siebie.
Następny rozdział pojawi się wcześniej lub później. Ale raczej później. W bliżej nieokreślonej przyszłości. 

             

14 komentarzy:

  1. Jakby david się dowiedział, ze przechytrzył smierc, przynamniej na toechę, to jego ego wzrosłoby do potęgi entej. Haha. U mnie jest tylko Lily, u Cibie Dione i David, to będzie zabawa. Na razie chłopak nie wyglada na zbynio chorego, no oprocz tj...eee... Strony dotyczącej samouwielbienia. Jego sposób myślenia jest nie do zdzierżnenia. Ale Dione też. To będzie prąwdziwa walka o dominację xD a najgorsze jest to, ze chyba nie będą mogli się pocałować tak, zeby david nie umarł? Choc moze jednak jakoś da radę. Jasper mnie bardzo intryguje, genialnie opisujesz jego oczy i jak sobie to wyobrazam, to wlasciwie cała się rozpływam. Nie wiem, czu jest prawdopodobne, zeby nawet ktos taki jak on tak szybko załatwił całą masę fałszywych dokumentów, ale nie będę narzekać xD akcja zaczyna nabierać tempa, więc baddzo dobrze :D mam nadzieję, ze rozdział będzie jednak nie az fak pozniej jak pozniej xD hah, choc sama też mocno przeciągam, kurczę :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby Dione chciała pocałować Davida i go nie uśmiercać, to mogłaby to zrobić. Ona odbiera życie poprzez całowanie w policzek, a nie w usta. Ale śmierć raczej nie ma ochoty na pocałunki ze śmiertelnikiem, który doprowadza ją do wściekłości.
      Jasper ze swoją cudownością jest w stanie zrobić wszystko. Nawet załatwić z dnia na dzień cały stos fałszywych dokumentów ;p

      Usuń
    2. OK,mto dobrze, ze nie każdy pocałunek od razu zabija ofiarę. Moze teraz go nie chce celować, ale skoro zamierza go w sobie rozkochać...no ok, zobaczymy. Coz, na poczatku wydawało mi sie, ze nawet dla kogos takiego jak jasoer takie wyzwanie moze byc trudne, ale wlasciwie... Jesli nie udałoby się Jasperowi, to kto by dał radę, hah? Pozdrawiam i zapraszam na nowosc do mnie :)

      Usuń
  2. Ile ja się naczekałam na ten rozdział! Dlatego nawet nie wiesz, jak bardzo się ucieszyłam, gdy blogger poinformował mnie o nowości u ciebie. Jakoś tak silnie się zżyłam z tymi twoimi bohaterami i z całym tym klimatem tego opowiadania. Jest niebanalne, ciekawe, a poszczególne postaci po prostu świetnie wykreowana. No bo czego chcieć więcej?
    Dione znalazła sobie godnego przeciwnika. Widać, że David zadziałał jej na ambicję, dlatego ona postanowiła jeszcze trochę poczekać, zanim go uśmierci. Zastanawia mnie jednak, czy Jasper miał jakiś cel, że wybrał akurat tego, a nie innego człowieka. Może zdążył go poznać i chciał się zabawić kosztem chłopaka, ale również i Dione? A może faktycznie był to czysty przypadek? Ciekawe.
    Ogólnie rzecz biorąc to najbardziej chyba właśnie lubię postać Jaspera. Jakoś tak strasznie mnie intryguje, a poza tym te jego oczy. Tak. Doskonale je odpisujesz.
    Jestem bardzo ciekawa, jak przebiegnie ta rywalizacja Dione z Davidem.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na następny rozdział będziesz chyba musiała czekać jeszcze dłużej, bo wymaga zdecydowanie większej ilości poprawek, niż ten, a czasu w tym roku mam naprawdę niewiele na zajmowanie się blogami.
      Nie, Jasper raczej małą wagę przykłada do swoich ofiar. Wybrał taki los dla Davida, bo chłopak zirytował go swoim widocznym na pierwszy rzut oka poczuciem wyższości i egoizmem. Nie żeby Jasper był jakimś niewiniątkiem, bo on również ma wysokie mniemanie o sobie i pewnie właśnie dlatego David tak bardzo go zirytował.
      Ja też zdecydowanie najbardziej lubię Jaspera ze wszystkich bohaterów tego opowiadania. Fragmenty z jego udziałem pisało mi się najprzyjemniej.

      Usuń
  3. Nie lubię Davida!! I czuję, że nie polubię. Nie dziwię się, że Jasper wybrał go na swoją ofiarę. ;p Jakoś nie przepadam za osobami uważającymi się za lepszych od innych, bo mają kasę. Jestem ciekawa, jak to się skończy i czy David rzeczywiście w końcu umrze, hehe xd Uh... uraził dumę Dione, ale żeby od razu wracać do szkoły? No to się zawzięła. Coś czuję, że będzie się działo między nimi. Ciekawe, czy jej plan się powiedzie. W sumie jest śliczna i David to zauważa, więc może uda jej się zrobić tak, że to on będzie za nią latał, hehe. Biedny, nie wie, z kim ma do czynienia. ;d Podobała mi się ta scena z Jasperem i tak blisko byli... ;d Szkoda, że jej nie pocałował. hahha, w ogóle ciekawe co by się stało, gdyby Śmierć związała się z Zarazą. ;d Zdolny jest, tak szybko wszystko jej załatwił, dokumenty i w ogóle, w szoku byłam. ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasper też uważa się za lepszego od innych. I Dione też. To chyba żadnego z głównych bohaterów nie polubisz ;p. Ale trochę się zmienią z upływem czasu (chociaż też bez przesady. Np. Dione do samego końca mnie samej czasem działała na nerwy).
      Takich scen bliskiego kontaktu z Jasperem będzie jeszcze dużo. Anioł zarazy jest w pełni świadomy, że oszałamia swoim wyglądem Dione i lubi to wykorzystywać przy każdym spotkaniu, obnażając słabość śmierci.

      Usuń
  4. Na początku było mi naprawdę szkoda Davida, który taki szczęśliwy siedział sobie przed szkołą i nie miał zielonego pojęcia, że wkrótce umrze. Rak to okropna choroba i nikomu, nawet najgorszemu wrogowi, bym jej nie życzyła, niestety moje współczucie raptownie spadło w dół, jak tylko się zorientowałam, jakiego rodzaju człowiekiem jest ten chłopak. Typowy przedstawiciel bananowej młodzieży: w głowie mu tylko kasa i cycki, pewnie nauka szłaby mu dużo gorzej, gdyby tatuś nie dofinansowywał szkoły czy coś w tym stylu. Jak ja nie znoszę takich typków! I chociaż zdaję sobie sprawę, jak bardzo bezwzględna potrafi być Dione, w tym wypadku czekałam, aż utrze nosa Davidowi i pokaże mu, kto tu rządzi. Nie podejrzewałam, że ktoś zdoła się oprzeć urokowi śmierci, nawet w niedbale wybranych ubraniach. David na jakiś czas odsunął wyrok, nie zdając sobie z tego sprawy, niestety pokazał też przy tym swoje najgorsze oblicze: za kogo on się ma, za jakieś bóstwo? Czyli że nawet fakt, że dziewczyna jest atrakcyjna, nie mówiąc już o jej charakterze, nie umówiłby się z nią, gdyby miał pewność, że nie pochodzi z zamożnej rodziny? Co za ignorancja, nie ma co. Dziwię się, że wszystkie laski w szkole tak na niego lecą, chyba że nie poznały jego prawdziwej natury - wtedy zwracam honor.
    Tak podejrzewałam, że Dione postanowi zapisać się do szkoły i muszę powiedzieć, że to był strzał w dziesiątkę. Mogę sobie tylko wyobrazić minę Davida, kiedy wysiadła ze swojego porsche, olśniewająca jak nigdy przedtem. Zanim jednak do tego przejdę, muszę jeszcze wspomnieć o Jasperze - chociaż anioł zarazy jest bezczelny i nie ma żadnych skrupułów, ja po prostu uwielbiam to napięcie między nią a śmiercią. Trafił swój na swego, nie ma co: w końcu oboje są niezwykle uparci, obdarzeni wyjątkowymi zdolnościami i przekonani o własnej wspaniałości, dlatego trudno tutaj o rozwiązanie konfliktu. Nie wiem dlaczego, ale te ich sprzeczki sprawiają mi uciechę, da się wyczuć charyzmę tych dwojga :D
    Oczywiście Dione powaliła męską część szkoły na kolana, co było do przewidzenia. David też już złapał przynętę, chociaż jeszcze sam nie do końca zdaje sobie z tego sprawę. Och, nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej. Dla nauczycieli Dione będzie wzorem do naśladowania, wyjątkowo mądrą i pilną uczennicą, na dodatek dobrze wychowaną, tymczasem uczniowie oraz niekwestionowany król szkoły poznają ją jako wulkan niespożytej i na dodatek nieprzewidywalnej energii. Mogę sobie tylko wyobrazić te iskry, które będą leciały z każdego kolejnego rozdziału :D Jestem niesamowicie ciekawa, co wywiąże się z gry, którą Dione i David właśnie podjęli.
    Świetny rozdział, już czuję, że pokocham tę historię.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczyny w szkole zdecydowanie wiedzą, jaki jest David. Wiedzą nawet ,jak przedmiotowo traktuje wszystkie dziewczyny, ale jakoś naiwnie wierzą, że uda im się go zmienić. Zresztą dziewczyny często tak mają, że chcą wierzyć w swoją wyjątkowość. Tak jest i w tym przypadku - każda kolejna łudzi się, że to akurat ona nauczy Davida kochać.
      Napięcia między Jasperem i Dione będzie jeszcze dużo więcej, także skoro podobają Ci się takie sceny, powinnaś być usatysfakcjonowana. O tym pisało mi się najprzyjemniej, dlatego będzie jeszcze wiele takich fragmentów :))

      Usuń
  5. To trochę okrutne i chyba nie powinnam się do tego przyznawać, ale o ile na wstępie miałam podejście: David – biedny chłopiec, Dione – bezwzględna okrutnica, o tyle nieco później aż miałam ochotę skakać w górę, wymachując pomponami i krzyczeć: Dalej, Dione! Naprawdę, Dione ma dość okropny charakterek, ale to, co reprezentuje sobą David, jest chyba jeszcze gorsze, o ile w ogóle można to porównywać. Straszny z niego egoista, pyszałek i pewny siebie arogant. Co prawda, Dione też nie jest lepsza, wręcz można by nawet uznać, że całkiem blisko jej do żeńskiego odpowiednika Davida, to jednak ona w tym fragmencie uzyskała sobie u mnie odrobinę sympatii, z kolei po stronie Davida widnieją same minusy. Och, okej, może ma chłopak plusika za wygląd, w końcu skoro ma niebieskie oczyska, to nie mogę mu w tej kategorii tego plusika nie przyznać, ale nawet fakt, że wygląda wystrzałowo niczego nie zmienia – burak z niego i tyle! Dlatego, chcąc nie chcąc, musiałam pokibicować Dione, ot co. Swoją drogą ciekawa jestem, jak to dalej się rozwinie. Na razie zapowiada się wielka bitwa pomiędzy Davidem a Dioną o dominacje i przejęcie poparcia szkolnej elity. Obydwoje są zacięci, z pewnością ani ona, ani on łatwo nie odpuszczą, więc chyba szykuje się całkiem emocjonalne widowisko z ich udziałem. Znowu, nie powinnam tego pisać, ale w sumie lubię, gdy w opowiadaniach spotykają się postacie o silnych charakterach, które często się kłócą, bo wtedy całość nabiera takiej wyrazistości. Hmm… właściwie to mam trochę nadzieję na to, że z czasem ta ich wojna okaże się tylko wojną z pozoru, a tak naprawdę oni siebie polubią albo nawet przejdą na wyższy poziom. To już w ogóle by sprawę pokomplikowało, biorąc pod uwagę kim tak naprawdę jest Dione, ale i jaka pełna cierpienia przyszłość czeka Davida.
    Jasper, to Jasper. Te jego opisy dosłownie zwalają z nóg. Za każdym razem, gdy próbuję go sobie wyobrazić, nie daję rady, bo zdaje mi się, że to moje wyobrażenie jest uproszczeniem, że nie oddaje sprawiedliwości jego jakże pięknej postaci. On na pewien sposób jest fatalny, bo chociaż z pozoru taki cudowny, to jednak ma tę swoją okropną tajemnicę. Marzę o tym, by czytać o nim tutaj jak najwięcej ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za wygląd Davidowi należy się naprawdę spory plus. Chociaż jakby postawić go obok Jaspera, to nie powala. No ale trudno się równać z nieludzko piękną istotą. Poza tym Jasperowi jeszcze większego uroku dodaje ta tajemnica, jaką owiana jest cała jego przeszłość.
      Bitwa między Dione a Davidem będzie rzeczywiście dosyć zacięta, bo oboje są niezwykle uparci, poza tym David nie będzie chciał tak łatwo dopuścić Dione do grona najpopularniejszych za to ona nie będzie miała skrupułów, by za wszelką cenę dostać się w ich szeregi, oczywiście przy zachowaniu typowego dla śmierci wdzięku :))

      Usuń
  6. Jestem bardzo ciekawa nie tylko rywalizacji Dione z Davidem, ale tego jak zakończy jego żywot. Podoba mi się taka Śmierć, o ile śmierć sama w sobie może być ładna. Jest wdzięczna, elegancka i bardzo wyrafinowana. Ciekawe, bo z drugiej strony śmierć kojarzy mi się z bezwzględnością i szybkością działania, a nie wtapianiem się w życie człowieka przed jego zakończeniem.To dodaje jej uroku i przyciąga czytelnika do poznania jej dalszych losów.

    piece-of-hannibals-heart

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do zakończenia żywotu Davida jeszcze daleko, ale myślę, że może być dużym zaskoczeniem. Dione zawsze jest bezwzględna i w życie Davida próbuje się wtopić jedynie dlatego, że ją obraził i dziewczyna pragnie zemsty.

      Usuń
  7. Wróciłam, do nadrabiania wszelkich zaległości i muszę powiedzieć, że jestem podekscytowana kontynuacją! Znalazł się ktoś w życiu Dione, dla którego musi się bardzo postarać, żeby go w końcu uśmiercić! David wydaje się być takim idiotą... Kompletnie nie mój tym, nie lubię go. W sumie dlatego popieram Dione, niech nie krzywdzi reszty dziewcząt i najlepiej zniknie z tego świata z jak największym cierpieniem, bo jak mniemam, pewnie wiele dziewczyn przez niego cierpiało. Być takim egoistą, to chyba trzeba wypić specjalny eliksir. Przechodzi ludzkie pojęcie!
    Jestem bardzo ciekawa, jak sobie poradzi dalej. Widać, że olśniewa każdego w szkole, nawet dziewczyny! David można powiedzieć, że po części już jest jej, ale mam dziwnie wrażenie, że mimo wszystko nadal nie będzie tak łatwo i będzie coś stało jej na przeszkodzie, by go zdobyć i wykończyć.
    No i jest jeszcze jedna kwestia, która mnie strasznie nurtuje. Czy on zapomniał o tej dziewczynie z poprzedniego dnia, tej źle ubranej i sądzi, że ta jest kimś innym, czy po prostu jeszcze nie zna jej imienia i nie może skojarzyć, że to ta sama pannica? Kurde, tego akurat nie wyłapałam i chyba jestem zmuszona przeczytać raz jeszcze ;/

    OdpowiedzUsuń